Stworzenie i destrukcja amerykańskiego eposu kryminalnego - historia "Once Upon a Time in America"
Ekscentryczna produkcja kryminalna, słynna z brawurowej reżyserii Sergio Leone, została po premierze mocno skrzywdzona przez Warner Bros., którzy niesprawnie i niewłaściwie przycięli film. Jednak pełniejsza i bardziej ponura wersja filmu zdobywa serca widzów tysiące razy bardziej.
Od rozkwitu do upadku
"Once Upon a Time in America", ostatnie dzieło Leone, przeszło brutalne "cięcie". Reżyser, dążąc do skrócenia pierwotnej wersji z 269 do 229 minut na premierę na Festiwalu Filmowym w Cannes w 1984 roku, musiał znieść usunięcie kolejnych 90 minut przed amerykańskim pokazem. To spowodowało skrócenie całego dzieła do 139 minut. Zmiany te, dokonane bez nadzoru czy zgody Leone, okazały się katastrofalne - odcinały od dzieła krytyków, którzy wcześniej go chwalili, i przyczyniły do porażki filmu w box-office. Dopiero po dekadach udało się przywrócić jego oryginalną długość i reputację.
W kręgu ironii
Znaczne skrócenie filmu paradoksalnie podważało jego główny temat – czas. Charakterystyczny dla Leone styl, wykorzystany także w takich klasykach jak "Once Upon a Time in the West" czy "The Good, the Bad and the Ugly", polegał na rozciąganiu czasu do granic możliwości, wyciskaniu jak najwięcej napięcia i szczegółów z kluczowych momentów. Przez pełny zakres życia głównego bohatera – od jego trudnego dzieciństwa na Lower East Side w latach 20., przez czas rozkwitu jako gangster w okresie prohibicji, aż po schyłek życia w latach 60., film lustrzowo odzwierciedla zepsutą duszę kraju.
Niedoceniony auteur
"Once Upon a Time in America" mogło być "Ojcem chrzestnym" dla ery, która stała się wroga dla wizji auteur. Próby zmienienia historii Leone w popłochu spotkały się z niemal natychmiastowym niepowodzeniem. Niemniej jednak, po latach, przywrócona, pełna wersja filmu znalazła swoje miejsce i zasłużenie zdobyła miano arcydzieła.
Podsumowanie
"Once Upon a Time in America" Sergio Leone to dowód na to, jak próby przystosowania artystycznego dzieła do komercyjnych schematów mogą zaszkodzić zarówno jemu, jak i jego twórcy. Takie przypadki powinny być przypomnieniem dla wszystkich producentów, że sztuka filmowa nie zawsze musi podążać za trendami rynkowymi, a jej wartość często ujawnia się dopiero po wielu latach.